środa, 29 sierpnia 2012

1. Porachunki

- Ej króliczku! Wiesz gdzieś zakicał?
- Te, popatrz na niego. Taki dumny, że nawet na nas nie spojrzy! Haha!
- Cukiereczku, jak ci z szefem nie wyjdzie, zawsze możesz wrócić do nas! - takie i inne zdania leciały w moją stronę. Atakowali mnie wszyscy, słownie oczywiście. Szedłem nie patrząc nawet pod nogi. Mój wzrok wbijał się w przestrzeń, która znajdowała się przede mną. Nie miałam zamiaru rozglądać się na boki. Nie było na to czasu. Byłem w miejscu, do którego nikt dobrowolnie nie przychodził. Jeśli już się jednak zdecydował, to nie był żywy. Ja natomiast byłem żywym wyjątkiem. Zmusiła mnie do tego sytuacja.
Stanąłem przed wielkimi drzwiami i bez chwili wahania wszedłem do środka. Wszedłem pewnym krokiem i zamknąłem za sobą drzwi. Porozglądałem się dookoła. Przede mną siedział mężczyzna, na dodatek bardzo przystojny. Ukłoniłem się lekko i przedstawiłem:
- Hibiki Abe – po wypowiedzeniu swoich danych podniosłem głowę i spojrzałem na mężczyznę.
- Ja chyba nie muszę się przedstawiać? - spytał z lekką drwiną. Postanowiłem to zignorować. Nie mogłem dać się sprowokować.
- Nie.
- Czego ode mnie chcesz?
- Żądam ochrony – zobaczyłem jak lewa brew blondyna lekko się uniosła. Nie wiedziałem, czy to ze zdumienia, czy też z irytacji. Pewnie źle wypowiedziałem swoją prośbę. Jednak nie mogłem się cackać. Gdybym pokazał, że się go boję, przegrałbym.
- Żądasz? Dobrze usłyszałem? Bardzo odważny z ciebie młodzieniec. Więc skoro żądasz, to pewnie możesz mi dużo zapłacić.
- Nie mam pieniędzy – musiałem sprawę postawić jasno. Nie miałem nawet grosza. Byłem spłukany.
- Kpisz sobie ze mnie?! Kpisz z Haru Katayanagi'ego?! - dla wyjaśnienia nie kpiłem z niego i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego kim jest. Nie musiał tego podkreślać. Dowiedziałem się na jego temat wszystkiego, do czego byłem w stanie dotrzeć.
- Nie kpię. Mówię tylko, że nie mam pieniędzy. To wszystko – mężczyzna popatrzył na mnie, tak jakbym popełnił jakiś ciężki grzech. Palcami nerwowo stukał o stolik, który stał po jego prawej stronie. Napój w szklance zaczął lekko falować. Widocznie stolik nie był zbyt stabilny. Ciekawy jestem, jak mocny wstrząs byłby w stanie wytrzymać. Oczywiście uciekłem wzrokiem na stolik, bo to on w tej chwili zajmował moje myśli.
- Brudny jest? - oprzytomnił mnie dopiero głos Haru.
- Nie.
- Więc? Czym masz zamiar zapłacić mi za ZAŻĄDANĄ ochronę, skoro nie masz pieniędzy? - nie musiał tego jednego słowa tak podkreślać. Zdążyłem już sobie zdać sprawę z tego, że użycie tego słowa było nieodpowiednie. Nie lubiłem, kiedy wytykało mi się moje błędy.
- Zapłacę sobą.
- Słucham? - chyba go zdziwiłem. Nic na to nie poradzę. Od samego początku tak wyglądał mój plan.
- Inaczej mówiąc oddam ci swoje ciało – nie sądziłem, że wszystko będę musiał tak tłumaczyć.
- Wiem, co to znaczy. Myślisz, że tym mnie kupisz? Śmieszne... Taizo, Monobu, do mnie! - wykrzyczał dwa męskie imiona. Po chwili w drzwiach pojawiło się dwóch chłopców. Jeden blondy, drugi czarny. Blondyn uśmiechnął się lekko do Haru, a na mnie popatrzył ze wstrętem. Obeszło mnie to. Czarnul natomiast wpatrywał się w podłogę. W ręce trzymał książkę. Widocznie czytał coś przed przyjściem tutaj. Ciekawe co takiego? Poezję? A może dramat? Powinienem spytać. Kiedy chciałem to zrobić, do świata żywych znowu sprowadził mnie głos Katayanagi'ego.
- Popatrz na nich i powiedz mi, czy myślisz, że czegoś brakuje mojemu życiu erotycznemu – zrobiłem tak jak powiedział. Popatrzyłem na nich, ale nie byłem w stanie odpowiedzieć na jego pytanie, albo stwierdzenie. Prawdopodobnie roztrząsałem to pod innym kątem niż on.
- Nie wiem – cały czas ciekawiła mnie książka trzymana przez tego chłopca i to właśnie na nią patrzyłem. Chyba też do niej odpowiedziałem. Przez nią nie zauważyłem, kiedy Haru do mnie podszedł. Złapał mnie za twarz i skierował ją tak, bym patrzył na niego. Popatrzyłem i z oczu wyczytałem wielką wściekłość. Jedak nawet nie drgnąłem, za mocno mnie trzymał.
- Patrz na mnie, kiedy mi odpowiadasz! Od samego początku mnie znieważasz! - mój wzrok mimowolnie uciekł na książkę. Mam tendencję do tego, by roztrząsać rzeczy mało ważne. Jeśli coś mnie zainteresuje, nie mogę przestać o tym myśleć. Z wielką niechęcią znowu spojrzałem na mężczyznę stojącego przede mną. Tak jak myślałem. Zrobił się jeszcze bardziej wściekły.
- Nie chciałem, by to tak wyszło. Najmocniej przepraszam – może te słowa pomogą. Nie wiem.
- Czegoś ty się naćpał przed przyjściem tutaj? Co? - hm? O co mogło mu chodzić?
- Nie rozumiem.
- Mniejsza z tym. Przyprawiasz mnie o ból głowy. Wyjdź – odwrócił się ode mnie i skierował w stronę krzesła.
- A co z moją ochroną? - spytałem niczym nieskrępowany.
- Wyjdź! - warknął, jednocześnie opadając na krzesło.
- Nie wyjdę. Chcę ochrony – znowu musiałem sprawę postawić jasno.
- Taizo, Monobu, opuście ten pokój – powiedział w ich stronę Katayanagi.
Masował lekko swoje skronie, kiedy nagle przerwał tę czynność i znowu spojrzał na mnie.
- Skoro chcesz ochrony, to wnioskuje, że ktoś cię ściga. Kto to taki? - a już myślałem, że mnie uderzy. Wszyscy mówili, że jest taki zły. Mi się jednak wydaje, że nie jest z nim aż tak tragicznie.
- Hang Fei – może jak usłyszy to imię, wtedy mi pomoże. Słyszałem, że się nie lubią.
Haru podniósł telefon, który leżał na tym chwiejnym stoliku i wykręcił jakiś numer. Po chwili mogłem przysługiwać się jego rozmowie.
- Hang draniu, załatwiaj swoje problemy do końca, bo później przyłażą do mnie... O co mi chodzi? A o tego dzieciaka... Jeszcze pytasz? To tylu ich było? Mówi ci coś może imię Hibiki?...To świetnie...Że co? Mam się z nim męczyć jeszcze 20 min? I tak wyświadczam ci przysługę, bo powinienem był go zabić...Eh, niech ci będzie te 20 min, ale ani sekundy dłużej – rozłączył się. Dotarło to do mnie w błyskawicznym tempie, ale nie wiedziałem jak zareagować. Więc stałem tam tak i wpatrywałem się w mężczyznę. Ten natomiast popatrzył na mnie z politowaniem. Odwzajemniłem ten wzrok, chyba mu się to nie spodobało, bo od razu spochmurniał.
- Wiesz jakie krążą plotki o Hangu?
- Nie.
- Podobno zabija swoich kochanków, jeśli nie jest w pełni zadowolony ze stosunku – uśmiechnął się tryumfalnie.
- I co to ma wspólnego ze mną?
- Ty naprawdę mało rozumiesz. Biedny chłopcze. Nie chcę zabrzmieć zbyt brutalnie, ale od chwili gdy Hang się tu pojawi będziesz skazany na jego łaskę bądź niełaskę. Zresztą, dalej nie mogę wyjść z podziwu, że jeszcze nie uciekłeś – skoro o tym wspomniał, to chyba powinienem był tak zrobić. Odwróciłem się, pociągnąłem za klamkę i wyleciałem stamtąd jak z procy. Zacząłem uciekać jak królik. Teraz sobie uświadomiłem, że byłem niesamowicie przerażony.
- Złapać mi go! - usłyszałem za sobą głos Haru. W tym samym czasie stado spoconych i śmierdzących mężczyzn rzuciło się za mną w pościg. Ich smród odstraszał mnie tak bardzo, że przyspieszyłem jeszcze bardziej. Jednak przed samym wyjściem, któryś z nich mnie złapał. Do końca życia nie domyje tej ręki. Próbowałem się wyrwać, ale nic z tego. Przeciwnik był silniejszy. Zostałem odprowadzony do Katayanagi'ego.
- Strasznie spóźnione masz reakcje. Trudno cię wyczuć. Ale na szczęście za 5 minut to nie będzie mój problem. Cieszysz się? Zaraz spotkasz się ze starym znajomym – on ewidentnie sobie ze mnie kpił. Nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie, ale komfortowo też się nie czułem.
- To było pytanie retoryczne, czy mam odpowiedzieć?
- To ja uznam twoje pytanie za retoryczne, dobrze?
- Dobrze – skoro tak chciał. Czasami miałem wrażenie, że ludzie mnie nie rozumieją. Zupełnie jakbym mówił w innym języku. Znowu popatrzyłem na stolik.
- Podejdź do mnie – rozkazał mi, a nie poprosił. Przynajmniej to potrafiłem wyczuć. Zrobiłem tak jak chciał
- Co teraz?
- Teraz możesz z bliska popatrzeć sobie na ten cholerny stolik – tylko o to mu chodziło? Równie dobrze mogłem patrzeć stamtąd. Żadna różnica.
- Haru-chan po prostu nie lubi, jak się na niego nie patrzy. Jak widać potrafi być zazdrosny nawet o stolik – usłyszałem głos za sobą. Drwiący, ale jakże seksowny. Gwałtownie się odwróciłem. Wiedziałem, kto był właścicielem tego głosu.
- Hang, za wszelką cenę chcesz mnie zdenerwować.
- Nie za wszelką, jak widać wystarczą grosze – miałem dziwne wrażenie, że między nimi strasznie iskrzy. Wolałbym nie być świadkiem tej rozmowy.
- Zabieraj tego chłoptasia i wynoś się stąd, chyba, że chcesz żebym się rozmyślił. W dalszym ciągu mogę go jeszcze zatrzymać dla siebie.
- Nie żartuj sobie ze mnie Słoneczko. Obydwoje dobrze wiemy, że nie wytrzymałbyś z nim dnia – aż taki denerwujący jestem? Wbrew publicznej opinii, niektóre fakty jednak do mnie docierały.
- Chcesz się założyć, Fei kochanie – jego słowa aż ociekały jadem. Byłem ciekaw, co takiego wydarzyło się między nimi. Chyba coś skomplikowanego.
- Z przyjemnością, jednak muszę odmówić. Bo widzisz, ten chłopak, aż pali się do tego, by mi coś podarować – spojrzał nam nie lubieżnie. Ja zaczerwieniłem się nieznacznie, jednak nic nie powiedziałem.
- Doprawdy? A cóż to jest takiego – też chciałbym wiedzieć, bo jednak nie wszystko pamiętałem z tamtej nocy. Pewien byłem, że piłem ze znajomymi i później wpadłem właśnie na niego. Dlatego, że byłem pijany zwymyślałem go trochę. Później, no właśnie, nie mogłem sobie przypomnieć, co było później. Wiem tylko, że pożegnał się ze mną, mówiąc, że mam dzień na to, by się przed nim schować. To wszystko. Przez to wydarzenie przyszedłem tutaj i poprosiłem Haru o pomoc. Jednak nie wyszło.
- Jego pierwszy raz – o rany! Przypomniało mi się! Aż mnie ciarki przeszły. Ja się z nim założyłem. Po tym, jak go zwymyślałem, powiedział, że mam go przeprosić. Oczywiście nie było mowy o tym, bym to zrobił. Byłem pijany i bardziej hardy niż na trzeźwo. Oznajmiłem mu, że nie przeproszę. Wtedy on spytał, czy uprawiałem seks z mężczyzną. Zdziwiło mnie trochę to pytanie, ale odpowiedziałem, że nie. Wtedy właśnie się założyliśmy. Powiedział, że nie będę musiał go przepraszać, jeśli przez tydzień mnie nie znajdzie. Jednak, gdyby mu się udało, w ramach przeprosin mam mu oddać siebie. Teraz każdy powinien spytać gdzie tu sens. Bo przecież przyszedłem tutaj oferując takie, a nie inne usługi. Właściwie to chodzi tylko o to, że bardzo nie lubiłem przegrywać. To wszystko. Jednak jak było widać przegrałem.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, z jaką on propozycją do mnie przyszedł? - błagam nie mów mu o tym. Jeśli powie, pewnie będę musiał się tłumaczyć. A to wymagałoby za dużo słów. Choć było bardzo duże prawdopodobieństwo, że ja zmniejszłbym to do minimum.
- Słucham.
- Zażądał ode mnie bym go ochraniał przed tobą, w zamian oddałby mi siebie. Gdzie tu jest sens?
- Właśnie nie wiem – odpowiedział mu Hang. Jednocześnie obydwoje popatrzyli się na mnie. Chyba chcieli odpowiedzi. Nie wiedząc, na którym z nich mam zawiesić wzrok, popatrzyłem na stolik.
- Nie lubię przegrywać – powiedziałem zgodnie z prawdą. Fei roześmiał się głośno, a Haru popukał w czoło. Nie musieli nic mówić, doskonale wiedziałem, że mieli mnie za idiotę. Nie dziwiłem im się, też bym tak zareagował.
- Wyjdźcie już. Przyprawiacie mnie o zawroty głowy – niezbyt to było miłe ze strony Katayanagi'ego, ale zrobiliśmy tak jak chciał. Hang złapał mnie za rękę i wyprowadził z tego przeraźliwego miejsca. Otworzył przede mną drzwi od limuzyny i gestem ręki zaprosił do środka. Wszedłem bez protestów. On wszedł zaraz za mną. Drzwi od auta zatrzasnęły się za mami. Hang wygodnie rozłożył się na fotelu.
- Wiedziałem, że dostarczysz mi rozrywki – powiedział wesoło. Ja kiwnąłem tylko głową, na znak, że jego słowa do mnie dotarły.

4 komentarze:

  1. Ciekawe opowiadanie, zabieram się za kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I Sarabeth kolejną noc się nie wyśpi... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobra jadę z drugim twoim opowiadaniem...
    Mam nadzieję, że tym razem nie będzie samego hardu do końca bez miłości, ale nawet jeśli to i tak przeczytam XD
    Dlaczego?
    Bo mogę i mi się to podoba w jakiś niewytłumaczalny sposób ;-;

    OdpowiedzUsuń