- Te, popatrz na niego. Taki dumny, że nawet na nas nie spojrzy! Haha!
-
Cukiereczku, jak ci z szefem nie wyjdzie, zawsze możesz wrócić do nas! -
takie i inne zdania leciały w moją stronę. Atakowali mnie wszyscy,
słownie oczywiście. Szedłem nie patrząc nawet pod nogi. Mój wzrok wbijał
się w przestrzeń, która znajdowała się przede mną. Nie miałam zamiaru
rozglądać się na boki. Nie było na to czasu. Byłem w miejscu, do którego
nikt dobrowolnie nie przychodził. Jeśli już się jednak zdecydował, to
nie był żywy. Ja natomiast byłem żywym wyjątkiem. Zmusiła mnie do tego
sytuacja.
Stanąłem przed wielkimi
drzwiami i bez chwili wahania wszedłem do środka. Wszedłem pewnym
krokiem i zamknąłem za sobą drzwi. Porozglądałem się dookoła. Przede mną
siedział mężczyzna, na dodatek bardzo przystojny. Ukłoniłem się lekko i
przedstawiłem:
- Hibiki Abe – po wypowiedzeniu swoich danych podniosłem głowę i spojrzałem na mężczyznę.
- Ja chyba nie muszę się przedstawiać? - spytał z lekką drwiną. Postanowiłem to zignorować. Nie mogłem dać się sprowokować.
- Nie.
- Czego ode mnie chcesz?
-
Żądam ochrony – zobaczyłem jak lewa brew blondyna lekko się uniosła.
Nie wiedziałem, czy to ze zdumienia, czy też z irytacji. Pewnie źle
wypowiedziałem swoją prośbę. Jednak nie mogłem się cackać. Gdybym
pokazał, że się go boję, przegrałbym.
- Żądasz? Dobrze usłyszałem? Bardzo odważny z ciebie młodzieniec. Więc skoro żądasz, to pewnie możesz mi dużo zapłacić.
- Nie mam pieniędzy – musiałem sprawę postawić jasno. Nie miałem nawet grosza. Byłem spłukany.
-
Kpisz sobie ze mnie?! Kpisz z Haru Katayanagi'ego?! - dla wyjaśnienia
nie kpiłem z niego i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego kim jest.
Nie musiał tego podkreślać. Dowiedziałem się na jego temat wszystkiego,
do czego byłem w stanie dotrzeć.
-
Nie kpię. Mówię tylko, że nie mam pieniędzy. To wszystko – mężczyzna
popatrzył na mnie, tak jakbym popełnił jakiś ciężki grzech. Palcami
nerwowo stukał o stolik, który stał po jego prawej stronie. Napój w
szklance zaczął lekko falować. Widocznie stolik nie był zbyt stabilny.
Ciekawy jestem, jak mocny wstrząs byłby w stanie wytrzymać. Oczywiście
uciekłem wzrokiem na stolik, bo to on w tej chwili zajmował moje myśli.
- Brudny jest? - oprzytomnił mnie dopiero głos Haru.
- Nie.
-
Więc? Czym masz zamiar zapłacić mi za ZAŻĄDANĄ ochronę, skoro nie masz
pieniędzy? - nie musiał tego jednego słowa tak podkreślać. Zdążyłem już
sobie zdać sprawę z tego, że użycie tego słowa było nieodpowiednie. Nie
lubiłem, kiedy wytykało mi się moje błędy.
- Zapłacę sobą.
- Słucham? - chyba go zdziwiłem. Nic na to nie poradzę. Od samego początku tak wyglądał mój plan.
- Inaczej mówiąc oddam ci swoje ciało – nie sądziłem, że wszystko będę musiał tak tłumaczyć.
-
Wiem, co to znaczy. Myślisz, że tym mnie kupisz? Śmieszne... Taizo,
Monobu, do mnie! - wykrzyczał dwa męskie imiona. Po chwili w drzwiach
pojawiło się dwóch chłopców. Jeden blondy, drugi czarny. Blondyn
uśmiechnął się lekko do Haru, a na mnie popatrzył ze wstrętem. Obeszło
mnie to. Czarnul natomiast wpatrywał się w podłogę. W ręce trzymał
książkę. Widocznie czytał coś przed przyjściem tutaj. Ciekawe co
takiego? Poezję? A może dramat? Powinienem spytać. Kiedy chciałem to
zrobić, do świata żywych znowu sprowadził mnie głos Katayanagi'ego.
-
Popatrz na nich i powiedz mi, czy myślisz, że czegoś brakuje mojemu
życiu erotycznemu – zrobiłem tak jak powiedział. Popatrzyłem na nich,
ale nie byłem w stanie odpowiedzieć na jego pytanie, albo stwierdzenie.
Prawdopodobnie roztrząsałem to pod innym kątem niż on.
-
Nie wiem – cały czas ciekawiła mnie książka trzymana przez tego chłopca
i to właśnie na nią patrzyłem. Chyba też do niej odpowiedziałem. Przez
nią nie zauważyłem, kiedy Haru do mnie podszedł. Złapał mnie za twarz i
skierował ją tak, bym patrzył na niego. Popatrzyłem i z oczu wyczytałem
wielką wściekłość. Jedak nawet nie drgnąłem, za mocno mnie trzymał.
-
Patrz na mnie, kiedy mi odpowiadasz! Od samego początku mnie
znieważasz! - mój wzrok mimowolnie uciekł na książkę. Mam tendencję do
tego, by roztrząsać rzeczy mało ważne. Jeśli coś mnie zainteresuje, nie
mogę przestać o tym myśleć. Z wielką niechęcią znowu spojrzałem na
mężczyznę stojącego przede mną. Tak jak myślałem. Zrobił się jeszcze
bardziej wściekły.
- Nie chciałem, by to tak wyszło. Najmocniej przepraszam – może te słowa pomogą. Nie wiem.
- Czegoś ty się naćpał przed przyjściem tutaj? Co? - hm? O co mogło mu chodzić?
- Nie rozumiem.
- Mniejsza z tym. Przyprawiasz mnie o ból głowy. Wyjdź – odwrócił się ode mnie i skierował w stronę krzesła.
- A co z moją ochroną? - spytałem niczym nieskrępowany.
- Wyjdź! - warknął, jednocześnie opadając na krzesło.
- Nie wyjdę. Chcę ochrony – znowu musiałem sprawę postawić jasno.
- Taizo, Monobu, opuście ten pokój – powiedział w ich stronę Katayanagi.
Masował lekko swoje skronie, kiedy nagle przerwał tę czynność i znowu spojrzał na mnie.
-
Skoro chcesz ochrony, to wnioskuje, że ktoś cię ściga. Kto to taki? - a
już myślałem, że mnie uderzy. Wszyscy mówili, że jest taki zły. Mi się
jednak wydaje, że nie jest z nim aż tak tragicznie.
- Hang Fei – może jak usłyszy to imię, wtedy mi pomoże. Słyszałem, że się nie lubią.
Haru
podniósł telefon, który leżał na tym chwiejnym stoliku i wykręcił jakiś
numer. Po chwili mogłem przysługiwać się jego rozmowie.
-
Hang draniu, załatwiaj swoje problemy do końca, bo później przyłażą do
mnie... O co mi chodzi? A o tego dzieciaka... Jeszcze pytasz? To tylu
ich było? Mówi ci coś może imię Hibiki?...To świetnie...Że co? Mam się z
nim męczyć jeszcze 20 min? I tak wyświadczam ci przysługę, bo
powinienem był go zabić...Eh, niech ci będzie te 20 min, ale ani sekundy
dłużej – rozłączył się. Dotarło to do mnie w błyskawicznym tempie, ale
nie wiedziałem jak zareagować. Więc stałem tam tak i wpatrywałem się w
mężczyznę. Ten natomiast popatrzył na mnie z politowaniem. Odwzajemniłem
ten wzrok, chyba mu się to nie spodobało, bo od razu spochmurniał.
- Wiesz jakie krążą plotki o Hangu?
- Nie.
- Podobno zabija swoich kochanków, jeśli nie jest w pełni zadowolony ze stosunku – uśmiechnął się tryumfalnie.
- I co to ma wspólnego ze mną?
-
Ty naprawdę mało rozumiesz. Biedny chłopcze. Nie chcę zabrzmieć zbyt
brutalnie, ale od chwili gdy Hang się tu pojawi będziesz skazany na jego
łaskę bądź niełaskę. Zresztą, dalej nie mogę wyjść z podziwu, że
jeszcze nie uciekłeś – skoro o tym wspomniał, to chyba powinienem był
tak zrobić. Odwróciłem się, pociągnąłem za klamkę i wyleciałem stamtąd
jak z procy. Zacząłem uciekać jak królik. Teraz sobie uświadomiłem, że
byłem niesamowicie przerażony.
-
Złapać mi go! - usłyszałem za sobą głos Haru. W tym samym czasie stado
spoconych i śmierdzących mężczyzn rzuciło się za mną w pościg. Ich smród
odstraszał mnie tak bardzo, że przyspieszyłem jeszcze bardziej. Jednak
przed samym wyjściem, któryś z nich mnie złapał. Do końca życia nie
domyje tej ręki. Próbowałem się wyrwać, ale nic z tego. Przeciwnik był
silniejszy. Zostałem odprowadzony do Katayanagi'ego.
-
Strasznie spóźnione masz reakcje. Trudno cię wyczuć. Ale na szczęście
za 5 minut to nie będzie mój problem. Cieszysz się? Zaraz spotkasz się
ze starym znajomym – on ewidentnie sobie ze mnie kpił. Nie przeszkadzało
mi to jakoś specjalnie, ale komfortowo też się nie czułem.
- To było pytanie retoryczne, czy mam odpowiedzieć?
- To ja uznam twoje pytanie za retoryczne, dobrze?
-
Dobrze – skoro tak chciał. Czasami miałem wrażenie, że ludzie mnie nie
rozumieją. Zupełnie jakbym mówił w innym języku. Znowu popatrzyłem na
stolik.
- Podejdź do mnie – rozkazał mi, a nie poprosił. Przynajmniej to potrafiłem wyczuć. Zrobiłem tak jak chciał
- Co teraz?
-
Teraz możesz z bliska popatrzeć sobie na ten cholerny stolik – tylko o
to mu chodziło? Równie dobrze mogłem patrzeć stamtąd. Żadna różnica.
-
Haru-chan po prostu nie lubi, jak się na niego nie patrzy. Jak widać
potrafi być zazdrosny nawet o stolik – usłyszałem głos za sobą. Drwiący,
ale jakże seksowny. Gwałtownie się odwróciłem. Wiedziałem, kto był
właścicielem tego głosu.
- Hang, za wszelką cenę chcesz mnie zdenerwować.
-
Nie za wszelką, jak widać wystarczą grosze – miałem dziwne wrażenie, że
między nimi strasznie iskrzy. Wolałbym nie być świadkiem tej rozmowy.
-
Zabieraj tego chłoptasia i wynoś się stąd, chyba, że chcesz żebym się
rozmyślił. W dalszym ciągu mogę go jeszcze zatrzymać dla siebie.
-
Nie żartuj sobie ze mnie Słoneczko. Obydwoje dobrze wiemy, że nie
wytrzymałbyś z nim dnia – aż taki denerwujący jestem? Wbrew publicznej
opinii, niektóre fakty jednak do mnie docierały.
-
Chcesz się założyć, Fei kochanie – jego słowa aż ociekały jadem. Byłem
ciekaw, co takiego wydarzyło się między nimi. Chyba coś skomplikowanego.
- Z przyjemnością, jednak muszę
odmówić. Bo widzisz, ten chłopak, aż pali się do tego, by mi coś
podarować – spojrzał nam nie lubieżnie. Ja zaczerwieniłem się
nieznacznie, jednak nic nie powiedziałem.
-
Doprawdy? A cóż to jest takiego – też chciałbym wiedzieć, bo jednak nie
wszystko pamiętałem z tamtej nocy. Pewien byłem, że piłem ze znajomymi i
później wpadłem właśnie na niego. Dlatego, że byłem pijany zwymyślałem
go trochę. Później, no właśnie, nie mogłem sobie przypomnieć, co było
później. Wiem tylko, że pożegnał się ze mną, mówiąc, że mam dzień na to,
by się przed nim schować. To wszystko. Przez to wydarzenie przyszedłem
tutaj i poprosiłem Haru o pomoc. Jednak nie wyszło.
-
Jego pierwszy raz – o rany! Przypomniało mi się! Aż mnie ciarki
przeszły. Ja się z nim założyłem. Po tym, jak go zwymyślałem,
powiedział, że mam go przeprosić. Oczywiście nie było mowy o tym, bym to
zrobił. Byłem pijany i bardziej hardy niż na trzeźwo. Oznajmiłem mu, że
nie przeproszę. Wtedy on spytał, czy uprawiałem seks z mężczyzną.
Zdziwiło mnie trochę to pytanie, ale odpowiedziałem, że nie. Wtedy
właśnie się założyliśmy. Powiedział, że nie będę musiał go przepraszać,
jeśli przez tydzień mnie nie znajdzie. Jednak, gdyby mu się udało, w
ramach przeprosin mam mu oddać siebie. Teraz każdy powinien spytać gdzie
tu sens. Bo przecież przyszedłem tutaj oferując takie, a nie inne
usługi. Właściwie to chodzi tylko o to, że bardzo nie lubiłem
przegrywać. To wszystko. Jednak jak było widać przegrałem.
-
Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, z jaką on propozycją do mnie
przyszedł? - błagam nie mów mu o tym. Jeśli powie, pewnie będę musiał
się tłumaczyć. A to wymagałoby za dużo słów. Choć było bardzo duże
prawdopodobieństwo, że ja zmniejszłbym to do minimum.
- Słucham.
- Zażądał ode mnie bym go ochraniał przed tobą, w zamian oddałby mi siebie. Gdzie tu jest sens?
-
Właśnie nie wiem – odpowiedział mu Hang. Jednocześnie obydwoje
popatrzyli się na mnie. Chyba chcieli odpowiedzi. Nie wiedząc, na którym
z nich mam zawiesić wzrok, popatrzyłem na stolik.
-
Nie lubię przegrywać – powiedziałem zgodnie z prawdą. Fei roześmiał się
głośno, a Haru popukał w czoło. Nie musieli nic mówić, doskonale
wiedziałem, że mieli mnie za idiotę. Nie dziwiłem im się, też bym tak
zareagował.
- Wyjdźcie już.
Przyprawiacie mnie o zawroty głowy – niezbyt to było miłe ze strony
Katayanagi'ego, ale zrobiliśmy tak jak chciał. Hang złapał mnie za rękę i
wyprowadził z tego przeraźliwego miejsca. Otworzył przede mną drzwi od
limuzyny i gestem ręki zaprosił do środka. Wszedłem bez protestów. On
wszedł zaraz za mną. Drzwi od auta zatrzasnęły się za mami. Hang
wygodnie rozłożył się na fotelu.
- Wiedziałem, że dostarczysz mi rozrywki – powiedział wesoło. Ja kiwnąłem tylko głową, na znak, że jego słowa do mnie dotarły.
Ciekawe opowiadanie, zabieram się za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńI Sarabeth kolejną noc się nie wyśpi... <3
OdpowiedzUsuńWybacz! ;p
UsuńNo dobra jadę z drugim twoim opowiadaniem...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tym razem nie będzie samego hardu do końca bez miłości, ale nawet jeśli to i tak przeczytam XD
Dlaczego?
Bo mogę i mi się to podoba w jakiś niewytłumaczalny sposób ;-;