środa, 29 sierpnia 2012

2. Porachunki

Nie chciałem psuć jego dobrego humoru, jednak byłem zmuszony to zrobić. Sytuacja w której się obecnie znalazłem, była dla mnie bardzo nie na rękę.
- Chciałbym coś powiedzieć – popatrzyłem na niego i sprawdziłem jego reakcję. W zasadzie nic się nie zmieniło, dalej siedział uśmiechnięty.
- Mów.
- Długo będziemy jechać?
- Czemu pytasz? Jakieś problemy?
- W zasadzie to tak, małe, ale są. Mam chorobę lokomocyjną – od cała sytuacja nie na rękę.
- Żartujesz sobie ze mnie? - znowu zaczął się śmiać. A to mi mówili, że dziwny ze mnie człowiek.
- Jestem poważny – zrobiłem najbardziej poważną minę w całym moim życiu. Bo może, gdy wspominałem o mej chorobie, to twarz przybrała dziwny grymas.
- Zauważyłem dzieciaku. Jednak skoro masz siłę robić takie cudaczne miny, to wytrzymasz jeszcze trochę – cudaczne?
- To była poważna mina... – zaprotestowałem lekko wyciszonym głosem.
- Dobrze, była poważna – nie wiedzieć czemu, gdy to powiedział zakrył usta dłonią. Nie mnie to roztrząsać. Zresztą, ja się starałem. Bardzo starałem! Może za mało? Może powinienem był bardziej? Bo w sumie nigdy nie ćwiczyłem poważnej miny. Ale... Przecież to się powinno mieć w genach! Poważną minę powinno umieć się zrobić na zawołanie. Ale ja chyba nie potrafię. Może rodzice za mało się starali i w efekcie nie przekazali mi poważnej miny? Nie, to niedorzeczne. To się w ogóle przekazuje w genach? Chyba nie... Nie wiem. Głupia, poważna mina. Tak, taką potrafię zrobić. Głupią i poważną. Chociaż z poważną częścią jest chyba trochę gorzej. Dlaczego ja o tym myślę? Niedorzeczne. Przechyliłem lekko głowę i popatrzyłem na Hanga. Wyglądał jakby miał zaraz umrzeć. Ale nie z bólu. Chyba cały czas powstrzymywał śmiech. Naburmuszyłem się lekko. Bądź co bądź, dla mnie to był jednak problem.
- Hibiki, czy ty tak gorączkowo myślałeś może o tej „poważnej minie”? - cały czas powstrzymywał się od śmiechu. Mało komfortowa sytuacja.
- Tak. To nie jest śmieszne! Na pewno by mi wyszło, gdyby nie to, że mnie onieśmielasz – tak, to była jego wina.
- Ja? Czym? Zwykłym siedzeniem? Nawet cię nie dotykam.
- Patrzysz się. To chyba oczywiste.
- Ah, oczywiste? Oczywiste jest to, że robisz naprawdę głupie miny – nie wytrzymał, roześmiał się.
- To nie jest śmieszne! - krzyknąłem. Byłem tak rozzłoszczony jak nigdy. Chociaż może kiedyś byłem. Kiedy to mogło być? Chyba w...
- Ty! Nie odpływaj znowu do swojego świata – wtrącił się Fei. Też coś, nich mi się nie wtrąca kiedy myślę! Chciałem coś mu odpowiedzieć, ale auto się zatrzymało. Jakiś mężczyzna otworzył drzwi i wysiedliśmy. Stałem przed naprawdę pięknym domem.
- Podoba ci się? - spytał Hang i pogłaskał mnie po głowie.
- Bardzo – odpowiedziałem nie odrywając wzroku od pięknego ogrodu. Zupełnie jakby ktoś go namalował.
- Jest twój – mój, bardzo dobrze. Mój?
- Jak to?
- To jedyny, którego nie lubi moja żona, więc cię nie znajdzie. Chociaż, jak zobaczysz szczupłą, rudą kobietę, to uciekaj – żona? Żona... ŻONA? To jest kobieta, która dzieli z nim łoże i kiedyś urodzi mu dzieci, a może już ma dzieci? I dom? Żona, dom... Czyli mam być kochankiem i utrzymankiem? Takim kochankiem, o którym nikt nie może się dowiedzieć?
- Idę. Nie chcę żony i nie chcę być domkiem – odwróciłem się, odszedłem od niego i dopiero po chwili zorientowałem się, jaką głupotę znowu palnąłem. Nie chciałem się odwracać, nie musiałem. Dokładnie słyszałem, jak Hang zanosił się od śmiechy. Głuchy by usłyszał.
- Ty, jeśli kiedyś przestaniesz mnie rozśmieszać, zabiję cię.
- Nie chcę...
- Chodź tu głuptasie. Nie mam żony. Chciałem po prostu zobaczyć, jak znowu gorączkowo nad czymś myślisz.
- To było podłe – ten człowiek mnie wykorzystywał i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że robił to jawnie.
- Owszem było, jednak było także śmieszne. W końcu nie często się słyszy, że ktoś nie chce zostać domkiem – nie zareagowałem. Popatrzyłem znowu na dom. Nie był za duży, ani za mały. Był doskonały, przynajmniej dla mnie.
- Chyba chcesz już wejść do środka – kiwnąłem głową. Fei szedł przed mną. W tym momencie popatrzyłem na jego plecy, później na pośladki i łydki. Był w długich spodniach, więc łydek za bardzo nie widziałem. Za to bardzo podobały mi się jego plecy. Takie przyjemne. Jak plecy mogą być przyjemne? Nie wiem. Nie zauważyłem, kiedy Hang się zatrzymał i wpadłem na niego. Nie wiedziałem dlaczego, ale się nie odsunąłem, nie odskoczyłem. Stałem tak blisko, jak się dało. Oparłem czoło o jego piękne plecy i tak stałem. Ręce zwisały mi bezwładnie, a nogi nie chciały utrzymywać ciężaru mego ciała. Zacząłem lekko drżeć. Może zaczynam być chory? Często w okresie wiosennym łapałem jakieś przeziębienia. Oczywiście niegroźne.
- Już się do mnie dobierasz? - usłyszałem wesoły głos Hanga. I wtedy otrzeźwiałem. Odskoczyłem od niego i pech chciał, że się przewróciłem. Upadłem na pupę. Popatrzyłem się na mężczyznę. Miał lekki grymas politowania wymalowany na twarzy.
- E, nawet się nie rumienisz, co za nuda – podał mi rękę. Złapałem się jego dłoni, a on mnie podniósł. Przyciągnął mnie dynamicznie do siebie.
- Co muszę zrobić, byś się zaczerwienił? - wyszeptał mi do ucha swoim niskim, seksownym głosem. Bez wątpienia w jego wypowiedzi można było wyczuć małą nutkę erotyzmu. Popatrzyłem się na niego. Nie uśmiechał się. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji a oczy patrzyły przed siebie. Odsunął mnie od siebie i wepchnął do domu, nie odwrócił się nawet.
- Siedź tu i nie wychodź. Sam przyjdę – wypowiedział te słowa lodowatym tonem głosu. Zrobiłem coś źle? Chyba nie, w końcu nie patrzył na mnie. Wyjrzałem przez okno. Przed bramą stała nieznana mi postać. Był to długowłosy blondyn. Grzywka zasłaniała mu prawie całą twarz, ale i tak mogłem bez problemów stwierdzić, że był przystojny.
Z mojej obecnej pozycji, nie byłe w stanie usłyszeć rozmowy. Poszedłem na tył domu i otworzyłem okno. Nie byłem taki głupi, by wychodzić tym przednim. Skoczyłem na równo skoszony trawnik. Rozejrzałem się i poszedłem na przód domu. Na moje szczęście strasznie dużo był tu drzew i różnych krzaków, więc nie miałem większego problemu z ukryciem swojej osoby. Podszedłem na tyle blisko, na ile pozwalała mi sytuacja.
- Zgubiłeś może zdrowy rozsądek przychodząc tutaj? Mam ci pomóc szukać? - wcześniej nie pomyślałem nawet o tym, że Fei potrafi być tak chłodny.
- Już mi grozisz? Hang, tak nie traktuje się starych przyjaciół – odpowiedział mu nieznajomy.
- Masz rację, gdzież podziały się moje maniery. Wybacz mi ten nietakt... Przyjacielu. Jednak musisz wiedzieć, że w bardzo specyficzny sposób goszczę swoich STARYCH przyjaciół – byłem przerażony tą nagłą zmianą. Trudno było nawet to opisać. Jednym słowem straszny mężczyzna. Ale przecież nie był taki dla mnie.
- Więc dalej masz żal do mnie o tamto. A ja chciałem przeprosić za swoje zachowanie- nieznajomy był bardzo pewny siebie.
- Bardzo ciekawe. Co nowego sobie wymyśliłeś?
- Wymyśliłem i nawet zdążyłem zaplanować. Zagrasz ze mną Hang? O twojego nowego kochaneczka.
- Zasady – warknął Fei.
- Nie ma. On jest zwierzyną, my myśliwymi. W tej chwili ty go masz. Jednak uważaj, bo nie gramy tylko my. Jest sporo kłusowników. Możesz się w to bawić ze swoimi sojusznikami. A, prawie zapomniałem. Przecież ty ich nie masz – ciekawe czy wytrąci go to z równowagi. Ja bym dawno skończył tą rozmowę. Ze strachu oczywiście. Nie wytrzymałbym takiego napięcia. A tak poza tym, to szkoda mi jego kochanka. Będzie bardzo biedny...
- Nie jestem tak słaby jak ty, by zadawać się z każdą szują w mieście. Ja mam już swoje imperium na mocnych fundamentach, twoje natomiast wybudowane jest na bagnie. Zginiesz.
- To groźba?
- Skąd, obietnica – czy jego da się wyprowadzić z równowagi? Tajemniczy mężczyzna nic nie odpowiedział. Popatrzył z nienawiścią na Fei'a.
Hang stał chwilę nieruchomo, odprowadzając wzrokiem mężczyznę.
- Wyłaź zza tego krzaka – jego ton głosu w ogóle nie był cieplejszy. Jednak zrobiłem, tak jak chciał. Pewnie zaraz się do mnie uśmiechnie... Chyba. Popatrzyłem na niego. Stał i patrzył się na mnie z mordem w oczach.
- Coś się stało?
- O co cię poprosiłem? - odpowiedział pytaniem, na pytanie.
- O zostanie w środku, miałem na ciebie poczekać – chyba nie jest o to zły. Przecież nic wielkiego się nie stało.
- A co zrobiłeś?
- Wyszedłem.
- I?
- I? - co jeszcze zrobiłem?
- Nie posłuchałeś! - ryknął na mnie. Widziałem, jak jego prawa ręka drżała, prawdopodobnie z nerwów.

1 komentarz:

  1. Dobra charakter głównego bohatera jest dziwny, ale mi się podoba./
    Taki obojętny, tajemniczy, zamknięty w swoim świecie! <3
    Fei też jest niczego sobie :3
    Btw po Junie już się przyzwyczaiłam, że robisz bardzo charakterystyczne postacie, szczególnie te główne.
    To mi się bardzo podoba ^^

    OdpowiedzUsuń