środa, 29 sierpnia 2012

7. Porachunki

Ja jednak nie planowałem wykombinować czegoś niezwykłego. W ogóle niczego nie planowałem. Poza tym nawet ja nie byłem na tyle głupi, by denerwować Fei'a. Jakoś po część zdążyłem się już zorientować, że z nim nie ma żartów. Jeśli jest zły oczywiście. Bo tak ogólnie, to go polubiłem. Lubił się ze mną droczyć i nawet był cierpliwy, a to nie lada wyzwanie. Za to Haru... On mnie niemiłosiernie denerwował. I pomyśleć, że to jemu chciałem się oddać. Cóż za absurd! Ponadto nie lubiłem gdy rozmawiał z Hangiem, coś mnie wtedy denerwowało. Chociaż nie jakoś tak wybitnie. Nie, teraz myślę, że wszystko mi jedno, czy z nim rozmawia czy nie.
Przeniosłem swoje spojrzenie na zasapanego ze zdenerwowanie Haru. Trochę chciało mi się śmiać, ale że ja nie jestem, jakby to określić ludzki, to potrafiłem powstrzymać swoje salwy śmiechu.
- Na co się tak gapisz smarku? - powiedział już nieco łagodniej. Coś się zmieniło? Wątpię.
- Na ciebie.
- I zobaczyłeś coś ciekawego?
- Nie – chyba nie powinienem był tego mówić. Chociaż był bardzo przystojny, ale jak mógłbym to powiedzieć? Jego wzrok się zmienił, zmętniał.
- Doprawdy? Czyżbym ci się nie podobał? - co on usiłował zrobić? Jakoś nijak pasowały mi te słowa do zaistniałej sytuacji. Chociaż może być również tak, że to ja nie potrafiłem czegoś odczytać.
- N-ni-e o to mi ch-cho-dziło... - dlaczego zacząłem się jąkać? Czy ktoś byłby wstanie mi to wytłumaczyć?
- Więc o co? - jedno złe słowo i czuję, że zginę.
- Właściwie to o nic. Odpowiedziałem ci jak najkrócej. Nie lubię się wysilać, więc „nie” wydało mi się możliwie najwłaściwszym słowem. Ponadto nasza rozmowa dziwnie się zmieniła, więc wolałbym jej nie kontynuować.
- A teraz coś się tak rozgadał? A może się zdenerwowałeś? Krępuje cię moja obecność? A może jestem za blisko? Wiesz, że mogę być jeszcze bliżej? - ostatnie zdanie niemal wyszeptał. Choć szept to jeszcze nie był.
- Mylisz się! - pisnąłem, a nie krzyknąłem. Musiałem wyglądać naprawdę komicznie. Ja siedziałem skulony w koncie, a on jakby zawisł nade mną, jeszcze trochę i by się położył. I masz ci los! Zjechał po ścianie. Usadowił się tak, że nie mogłem się ruszyć. Byłem jakby w potrzasku. Nogi miałem rozstawione a ona siedział pomiędzy nimi. Nie wiedziałem, że sytuacje mogą się tak szybko zmieniać. Co on próbował osiągnąć? Złapał mnie za nadgarstki i podciągnął mi dłonie nad głowę.
- Pamiętasz? Chciałeś mi się oddać? Może teraz?
- Co? Nie żartuj, puść mnie. To głupota.
- Miałbym cię posłuchać? Nie widzę z twojej strony żadnych oporów. Nie krzyczysz, nie szamoczesz się. Nie robisz nic.
- Nie mogę...
- Bo? - ja wiem dlaczego, ale jak miałbym mu to powiedzieć? Moje ciało i zmysły zaraz oszaleją. On tak ładnie pachnie.
- Za ładnie pachniesz – a jednak powiedziałem.
- Podnieca cię mój zapach? Też coś. A może już podniecił? - i właśnie w tym momencie popatrzył na moje krocze. O matko! Jeszcze mnie nie podniecił, żeby nie było jakiś niedomówień. Jednak niewiele brakowało. Przysięgam, jeśli to potrwa chwilę dłużej to zwariuję.
- Mógłbyś mnie puścić?
- Tylko jeśli mnie ładnie przekonasz.
- To znaczy? - przepraszam z to, że jestem taki nierozumny. Jakoś nie potrafię czytać między wierszami.
- Mnie pytasz? Tobie pozostawiam inicjatywę. W końcu to ty chcesz żebym cię puścił. Mnie się ta sytuacja całkiem podoba – i w tym momencie zrobiłem coś głupiego. Ale nie miałem innych pomysłów. Poza tym, w tej pozycji niewiele mogłem zrobić. Bynajmniej mi nie przychodziło nic do głowy. Pocałowałem go. Chciałem go pocałować, tak jak się cmoka kogoś z rodziny. Jednak on przeją inicjatywę i w gruncie rzeczy wyszedł z tego całkiem namiętny pocałunek. Trochę długo to trwało, bo on nie chciał się ode mnie oderwać. A ja nie protestowałem. Wpuściłem go do wnętrza moich ust i nawet podjąłem grę. On w tym czasie puścił moje nadgarstki. Jednak żeby nie było tak kolorowo, złapał za biodra i jeszcze bardziej się na mnie położył. Ja zjechałem na podłogę tak, że na niej leżałem. W końcu Katayanagi się ode mnie oderwał. Jednak nie schodził.
- Miałeś mnie zniechęcić, a nie zachęcić – uśmiechnął się szyderczo. A ja miałem mętlik w głowie.
- Przecież mnie nie lubisz i bardzo cię denerwuję... Więc dlaczego?
- Racja, jesteś cholernie uciążliwym dzieciakiem. Ale jak inaczej miałem cię utemperować? Więc będziesz tu siedział? Jeśli nie to skończę to, co zacząłem. A właśnie, chcesz usłyszeć małą ciekawostkę o Hangu?
- Słucham.
- Do dziś nie znaleziono ciała jego kochanki, która go zdradziła... Ze mną. Jak widzisz ja jeszcze żyję i mam się dobrze. Uważaj dzieciaku – po powiedzeniu tego wstał ze mnie i usiadł na krześle. Wziął do ręki jakieś papiery i zatonął w pracy. A ja dalej miałem mętlik w głowie. Teraz przynajmniej wiedziałem, że mam być grzeczny i potulny. Zastanawiała mnie jednak jedna rzecz. Jakim cudem on przeżył. Czyżby Fei czuł do niego jakiś sentyment, czy coś z tych rzeczy? Albo trzeba iść w całkiem innym kierunku. Na pewno nie bał się Haru. Aaa, nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. W końcu drzwi do pokoju otworzyły się i pokazał się w nich Hang.
- Co on tak grzecznie siedzi? - pokazał na mnie palce, a mnie aż przeszył dreszcz. Katayanagi uśmiechnął się do mnie chytrze. Jednak nie trwał to długo, bo zwrócił swoją twarz w kierunku przybyłego mężczyzny.
- A to kolejny z jego odchyłów. Usiadł tam i cały czas się w coś wpatrywał. Dziwny dzieciak... - chciałem uściskać go za to kłamstwo, jednak jakby to wyglądało?
- Dobra. A teraz czas na moje przeprosiny. Abe mógłbyś wyjść? - z przyjemnością! Ich obecność bardzo mnie krępowała. Wyszedłem, jednak jakoś tak się złożyło, że nie zamknąłem ze sobą drzwi. Usiadłem przy ścianie i podsłuchiwałem.
- Załóż to – Hang.
- Chyba cię pogięło! - Haru.
- Zakładaj, albo ja ci pomogę. Przyznam, że z chęcią pomacałbym to i owo – Hang. Im dłużej go znałem tym miałem większe wrażenie, że był bardzo zboczony. A wszystkie jego myśli krążyły wokół seksu. Wracając do ich dialogu.
- Pomacaj siebie... Już to zakładam, tylko nie podglądaj! - Haru.
- Już nie udawaj takiej cnotki. Szybciej – Hang.
- Niech cię szlag – Haru. I nastała chwile milczenia. Słyszałem jakieś różne odgłosy. Pewnie szamotał się z materiałem. Ciekawe ile tego był, bo zeszło mu całkiem sporo czasu. Oczywiście nie patrzyłem na zegarek, ale zaczynało mi się trochę nudzić.
- No, całkiem ładnie ci w tym kimonie – Hang. A więc to musiał na siebie założyć. Też byłem ciekawy jak wyglądał.
- Popatrzyłeś sobie? Mogę to już zdjąć? - Haru.
- Ależ skąd! To byłoby marnotrawstwo! - Hang.
- Więc co mam jeszcze zrobić? - Haru.
- Skoczyć po sake księżniczko. A później chciałbym napić się z twoich ust – Hang. Tak on był, jest i będzie zboczony. Bo na to jeszcze nie wynaleźli lekarstwa. No chyba, że się mylę.
- Żartujesz sobie – Haru.
- Ależ skąd! Nawet powiem ci więcej, chcę tak wypić całą butelkę. I ciesz się, że tylko na tym skończyłem, bo miałem w głowie całkiem inny plan – Hang. Usłyszałem ciche skrzypnięcie i odgłos otwieranego barku. Tak mi teraz przyszło do głowy, odnośnie tamtej kochanki, że zostawił go przy życiu pewnie dlatego, że się nim bawił. Już zdążyłem sobie wydedukować, że bardzo lubił zabawiać się kosztem innych.
Później już nic nie mówili. Tylko od czasu do czasu, można było usłyszeć narzekanie Haru. Chciałem ich podglądnąć, jednak bałem się ich reakcji. Więc pozostawiłem sprawy tak, jak były i dałem sobie spokój. Usiadłem w fotelu i czekałem aż skończą. Bo przecież kiedyś musiało to nastąpić.

1 komentarz:

  1. Ojej, to chyba będzie mój ulubiony rozdział tego opowiadania!
    Szkoda, że Haru nie posunął się dalej, a już mną miotały przeróżne emocje :D
    ~ Mei

    OdpowiedzUsuń