Przeniosłem swoje spojrzenie na
zasapanego ze zdenerwowanie Haru. Trochę chciało mi się śmiać, ale że ja
nie jestem, jakby to określić ludzki, to potrafiłem powstrzymać swoje
salwy śmiechu.
- Na co się tak gapisz smarku? - powiedział już nieco łagodniej. Coś się zmieniło? Wątpię.
- Na ciebie.
- I zobaczyłeś coś ciekawego?
-
Nie – chyba nie powinienem był tego mówić. Chociaż był bardzo
przystojny, ale jak mógłbym to powiedzieć? Jego wzrok się zmienił,
zmętniał.
- Doprawdy? Czyżbym ci się
nie podobał? - co on usiłował zrobić? Jakoś nijak pasowały mi te słowa
do zaistniałej sytuacji. Chociaż może być również tak, że to ja nie
potrafiłem czegoś odczytać.
- N-ni-e o to mi ch-cho-dziło... - dlaczego zacząłem się jąkać? Czy ktoś byłby wstanie mi to wytłumaczyć?
- Więc o co? - jedno złe słowo i czuję, że zginę.
-
Właściwie to o nic. Odpowiedziałem ci jak najkrócej. Nie lubię się
wysilać, więc „nie” wydało mi się możliwie najwłaściwszym słowem.
Ponadto nasza rozmowa dziwnie się zmieniła, więc wolałbym jej nie
kontynuować.
- A teraz coś się tak
rozgadał? A może się zdenerwowałeś? Krępuje cię moja obecność? A może
jestem za blisko? Wiesz, że mogę być jeszcze bliżej? - ostatnie zdanie
niemal wyszeptał. Choć szept to jeszcze nie był.
-
Mylisz się! - pisnąłem, a nie krzyknąłem. Musiałem wyglądać naprawdę
komicznie. Ja siedziałem skulony w koncie, a on jakby zawisł nade mną,
jeszcze trochę i by się położył. I masz ci los! Zjechał po ścianie.
Usadowił się tak, że nie mogłem się ruszyć. Byłem jakby w potrzasku.
Nogi miałem rozstawione a ona siedział pomiędzy nimi. Nie wiedziałem, że
sytuacje mogą się tak szybko zmieniać. Co on próbował osiągnąć? Złapał
mnie za nadgarstki i podciągnął mi dłonie nad głowę.
- Pamiętasz? Chciałeś mi się oddać? Może teraz?
- Co? Nie żartuj, puść mnie. To głupota.
- Miałbym cię posłuchać? Nie widzę z twojej strony żadnych oporów. Nie krzyczysz, nie szamoczesz się. Nie robisz nic.
- Nie mogę...
- Bo? - ja wiem dlaczego, ale jak miałbym mu to powiedzieć? Moje ciało i zmysły zaraz oszaleją. On tak ładnie pachnie.
- Za ładnie pachniesz – a jednak powiedziałem.
-
Podnieca cię mój zapach? Też coś. A może już podniecił? - i właśnie w
tym momencie popatrzył na moje krocze. O matko! Jeszcze mnie nie
podniecił, żeby nie było jakiś niedomówień. Jednak niewiele brakowało.
Przysięgam, jeśli to potrwa chwilę dłużej to zwariuję.
- Mógłbyś mnie puścić?
- Tylko jeśli mnie ładnie przekonasz.
- To znaczy? - przepraszam z to, że jestem taki nierozumny. Jakoś nie potrafię czytać między wierszami.
-
Mnie pytasz? Tobie pozostawiam inicjatywę. W końcu to ty chcesz żebym
cię puścił. Mnie się ta sytuacja całkiem podoba – i w tym momencie
zrobiłem coś głupiego. Ale nie miałem innych pomysłów. Poza tym, w tej
pozycji niewiele mogłem zrobić. Bynajmniej mi nie przychodziło nic do
głowy. Pocałowałem go. Chciałem go pocałować, tak jak się cmoka kogoś z
rodziny. Jednak on przeją inicjatywę i w gruncie rzeczy wyszedł z tego
całkiem namiętny pocałunek. Trochę długo to trwało, bo on nie chciał się
ode mnie oderwać. A ja nie protestowałem. Wpuściłem go do wnętrza moich
ust i nawet podjąłem grę. On w tym czasie puścił moje nadgarstki.
Jednak żeby nie było tak kolorowo, złapał za biodra i jeszcze bardziej
się na mnie położył. Ja zjechałem na podłogę tak, że na niej leżałem. W
końcu Katayanagi się ode mnie oderwał. Jednak nie schodził.
- Miałeś mnie zniechęcić, a nie zachęcić – uśmiechnął się szyderczo. A ja miałem mętlik w głowie.
- Przecież mnie nie lubisz i bardzo cię denerwuję... Więc dlaczego?
-
Racja, jesteś cholernie uciążliwym dzieciakiem. Ale jak inaczej miałem
cię utemperować? Więc będziesz tu siedział? Jeśli nie to skończę to, co
zacząłem. A właśnie, chcesz usłyszeć małą ciekawostkę o Hangu?
- Słucham.
-
Do dziś nie znaleziono ciała jego kochanki, która go zdradziła... Ze
mną. Jak widzisz ja jeszcze żyję i mam się dobrze. Uważaj dzieciaku – po
powiedzeniu tego wstał ze mnie i usiadł na krześle. Wziął do ręki
jakieś papiery i zatonął w pracy. A ja dalej miałem mętlik w głowie.
Teraz przynajmniej wiedziałem, że mam być grzeczny i potulny.
Zastanawiała mnie jednak jedna rzecz. Jakim cudem on przeżył. Czyżby Fei
czuł do niego jakiś sentyment, czy coś z tych rzeczy? Albo trzeba iść w
całkiem innym kierunku. Na pewno nie bał się Haru. Aaa, nic konkretnego
nie przychodziło mi do głowy. W końcu drzwi do pokoju otworzyły się i
pokazał się w nich Hang.
- Co on tak
grzecznie siedzi? - pokazał na mnie palce, a mnie aż przeszył dreszcz.
Katayanagi uśmiechnął się do mnie chytrze. Jednak nie trwał to długo, bo
zwrócił swoją twarz w kierunku przybyłego mężczyzny.
-
A to kolejny z jego odchyłów. Usiadł tam i cały czas się w coś
wpatrywał. Dziwny dzieciak... - chciałem uściskać go za to kłamstwo,
jednak jakby to wyglądało?
- Dobra. A
teraz czas na moje przeprosiny. Abe mógłbyś wyjść? - z przyjemnością!
Ich obecność bardzo mnie krępowała. Wyszedłem, jednak jakoś tak się
złożyło, że nie zamknąłem ze sobą drzwi. Usiadłem przy ścianie i
podsłuchiwałem.
- Załóż to – Hang.
- Chyba cię pogięło! - Haru.
-
Zakładaj, albo ja ci pomogę. Przyznam, że z chęcią pomacałbym to i owo –
Hang. Im dłużej go znałem tym miałem większe wrażenie, że był bardzo
zboczony. A wszystkie jego myśli krążyły wokół seksu. Wracając do ich
dialogu.
- Pomacaj siebie... Już to zakładam, tylko nie podglądaj! - Haru.
- Już nie udawaj takiej cnotki. Szybciej – Hang.
-
Niech cię szlag – Haru. I nastała chwile milczenia. Słyszałem jakieś
różne odgłosy. Pewnie szamotał się z materiałem. Ciekawe ile tego był,
bo zeszło mu całkiem sporo czasu. Oczywiście nie patrzyłem na zegarek,
ale zaczynało mi się trochę nudzić.
- No, całkiem ładnie ci w tym kimonie – Hang. A więc to musiał na siebie założyć. Też byłem ciekawy jak wyglądał.
- Popatrzyłeś sobie? Mogę to już zdjąć? - Haru.
- Ależ skąd! To byłoby marnotrawstwo! - Hang.
- Więc co mam jeszcze zrobić? - Haru.
-
Skoczyć po sake księżniczko. A później chciałbym napić się z twoich ust
– Hang. Tak on był, jest i będzie zboczony. Bo na to jeszcze nie
wynaleźli lekarstwa. No chyba, że się mylę.
- Żartujesz sobie – Haru.
-
Ależ skąd! Nawet powiem ci więcej, chcę tak wypić całą butelkę. I ciesz
się, że tylko na tym skończyłem, bo miałem w głowie całkiem inny plan –
Hang. Usłyszałem ciche skrzypnięcie i odgłos otwieranego barku. Tak mi
teraz przyszło do głowy, odnośnie tamtej kochanki, że zostawił go przy
życiu pewnie dlatego, że się nim bawił. Już zdążyłem sobie wydedukować,
że bardzo lubił zabawiać się kosztem innych.
Później
już nic nie mówili. Tylko od czasu do czasu, można było usłyszeć
narzekanie Haru. Chciałem ich podglądnąć, jednak bałem się ich reakcji.
Więc pozostawiłem sprawy tak, jak były i dałem sobie spokój. Usiadłem w
fotelu i czekałem aż skończą. Bo przecież kiedyś musiało to nastąpić.
Ojej, to chyba będzie mój ulubiony rozdział tego opowiadania!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Haru nie posunął się dalej, a już mną miotały przeróżne emocje :D
~ Mei