środa, 29 sierpnia 2012

8. Porachunki

Hang wyszedł z pokoju niesamowicie zadowolony. Haru nie widziałem, ani nie słyszałem. Chociaż jakoś dziwnie na mnie wpływał, to jednak miałem nadzieję, że przeżył.
- To co? Idziemy coś zjeść? - spytał mnie jak zwykle wesoło.
- Nie jestem głodny – nie, nie zaburczało mi w brzuchu. Naprawdę nie byłem głodny. Chociaż, kiedy ja ostatnio jadałem porządny obiad? Jakoś nie chciało mi się przypominać, ale kiedyś na pewno takowy spożyłem.
- To może coś słodkiego? Na to zawsze jest ochota. Wstawaj i idziemy – i cóż począć? Poszedłem, bo przecież ja nie chciałem być osobą, która popsułaby mu humor. A tak swoją drogą, to co z tym Haru. I właściwie czemu on ma takie długie nazwisko? Ja nie miałem problemu z zapamiętaniem swojego. Pewnie gdybym miał takie długie nazwisko jak Haru, to bym się przyzwyczaił. No, nie miałbym wyjścia. Chociaż zawsze mógłbym je zmienić. Ale zaraz. Czy jakiś człowiek zmienił kiedyś swoje nazwisko tylko dlatego, że nie mógł go zapamiętać? Beznadziejna sytuacja.
Popatrzyłem na Hanga. Jak zwykle chciało mu się ze mnie śmiać, może kiedyś się do tego przyzwyczaję. Zapomniałem dodać, że dla odmiany szliśmy pieszo. Tym razem musiałem skręcać. Ale przynajmniej miałem pewność, że nie podjedzie do mnie żaden zboczeniec. Jednak jakby się zastanowić, to jeden szedł obok...
Weszliśmy do jakiejś małej i nieznanej restauracyjki. Miła kobieta podała nam menu i odeszła od stolika. Przejrzałem kartę z daniami parę razy, po czym odłożyłem ją na bok. I nic więcej.
- Wybrałeś już?
- Tak.
- Więc co chcesz – z niewiadomych przyczyn znowu zaczynał się śmiać. Gdybym brał wszystko do siebie, to już dawno popełniłbym samobójstwo. Przy nim naprawdę traciło się pewność.
- Wodę – krótko i na temat.
- Miało być na słodko, tak tylko chciałbym ci przypomnieć.
- Z cukrem – dodałem pospiesznie. Jednak znowu nie wiedzieć czemu, Fei wybuchnął śmiechem. Oczy wszystkich w restauracji zwróciły się w naszą stronę. Tutaj chyba można pozwolić sobie na takie nieformalne zachowanie? Zrobiło mi się jakoś głupio. Hang zawołał kelnerkę i coś tam zamówił, nawet nie słuchałem. To znaczy słuchałem, tylko nie usłyszałem, czyli zapatrzyłem się w coś za oknem. Trochę pokrętne zdanie, ale jakoś inaczej jego sensu nie potrafiłbym oddać, chociaż sensu brakowało w nim najbardziej.
Przed nami pojawiły się dwa wielkie kawałki czekoladowego ciasta. Ogólnie prezentowało się całkiem dobrze. Jednak popatrzyłem na ciastko dosyć wymownie. Oczywiście nie umknęło to uwadze Fei'a.
- Co jest, nie lubisz czekolady?
- Nie o to chodzi...
- A o co? - no mógłby się domyśleć.
- Bo ja przytyję jak to zjem. A wolałbym zachować taką wagę jaką mam.
- Jak przytyjesz, to przynajmniej nie będę miał wrażenia, że kocham się ze szkieletem. Jedz albo cię nakarmię – uśmiechnął się do mnie szyderczo. Ale w ogóle to do mnie nie dotarło. On powiedział, że ja szkielet, że ja za chudy. Normalnie poczułem się urażony! Wredny człowiek!
- Protestuję! Wcale nie jestem za chudy!
- Jak zwykle dotarła do ciebie ta część, co nie trzeba. Jedz chuderlaku.
- Obraziłeś mnie już drugi raz! - to przechodziło ludzkie pojęcie! Jak można tak traktować ludzi?!
- I mogę tak jeszcze parę razy. Jednak wolałbym, żebyś zatkał swoje słodkie usteczka tym ciastem. Chyba, że wolisz żebym ja to zrobił – o matko! Jesteśmy w miejscu publicznym, a on się tak zachowuje!
- Smacznego – jak zwykle wymiękłem. Zabrałem się za jedzenie tych zbędnych kilogramów. Tylko nie życzę sobie porównań do jakiś panienek. Ja po prostu nie odczuwałem jakiejś wielkiej potrzeby jedzenia. Są ważniejsze rzeczy.
Po chwili mój talerzyk był już pusty, Hanga zresztą też. Ruchem ręki przywołał kelnerkę i zapłacił jej. Wyszliśmy z restauracji. Skierowaliśmy się w stronę parku. Fei jednak niespodziewanie mnie wyprzedził i stanął przede mną, przez co i ja musiałem się zatrzymać. Nawet nie zorientowałem się, co on uknuł. Poczułem jak złapał za koniec mojej koszulki i podniósł ją do góry. Trochę mi to zajęło zanim zareagowałem.
- E, nic nie przytyłeś – powiedział i puścił moją bluzkę. A ja dopiero po paru sekundach skojarzyłem, co tak właściwie się stało i jakie to miało znaczenie.
- Jesteśmy w miejscu publicznym! - krzyknąłem oburzony.
- Więc nie krzycz – jakim sposobem to JA zaczynałem tracić cierpliwość?
- Tu nie chodzi o to, czy krzyczę czy nie. A co jeśli jakiś starszy człowiek, dostał by zawału przez taki widok? - spytałem już nieco przytłumionym tonem głosu. Jednak dalej byłem zdenerwowany.
- Przesadzasz, jestem pewien, że każdy na lekcji biologii widział ludzi szkielet – przecież to ocierało się już o bezczelność!
- Widzę, że dalsza rozmowa nie ma sensu – odwróciłem się na pięcie z zamiarem odmaszerowanie. Niestety poczułem silny uścisk dłoni na swoim ramieniu.
- To ja zdecyduję, kiedy rozmowa nie będzie miała sensu. Rozumiesz? - chyba lekko go zdenerwowałem.
- To zdecyduje teraz, bo mam dość słuchania tego, że wyglądam jak szkielet. Jeśli ci się coś nie podoba, to już nie mój problem. Prawda? To ty mnie wykorzystałeś seksualnie, zresztą pewnie nie tylko mnie. Poza tym, nauczyłbyś się trochę hamować, nie każdy lubi słuchać takich rzeczy na swój temat. Ja na przykład nie lubię. I chciałbym powiedzieć coś jeszcze, ale już nic sensownego nie przychodzi mi do głowy – na tym skończyłem swój wywód. Fei za to stał przez chwilę jak wmurowany, chociaż nie trwało to długo.
- Chyba trafiłem na czuły punkt, co? Czyżby koledzy ze szkoła się z ciebie kiedyś nabijali? - on sobie ze mnie dalej drwił, a mi się chciało płakać! Kucnąłem na chodniku i namiętnie wpatrywałem się w czubki swoich butów. Palcem kreśliłem kółka po asfalcie.
- Aj, no już wstawaj, nie dąsaj się.
- Nie. Najpierw przeproś – niech się nauczy, że jeśli sobie ktoś nie życzy, to nie wolno nabijać się w taki sposób.
- No już, przepraszam kruszynko – i znalazł się naprzeciw mnie, też kucnął oczywiście. Popchnął mnie lekko do tyłu, ale nic sobie nie zrobiłem. Tylko wylądowałem w dosyć dziwacznej pozycji, bo jak zwykle za wolno zareagowałem. Hang przybliżył się do mnie i jakoś tak się stało, że dosłownie zawisł nade mną.
- Co ty robisz? Jesteśmy w...
- Tak wiem, miejscu publicznym. Ale miałem przeprosić prawda?
- Przecież już to zrobiłeś... - wysapałem. Zapewne byłem już cały czerwony.
- Nie skończyłem – w tym właśnie momencie mnie pocałował. Lekko i delikatnie, nienachalnie. Zamknąłem oczy żeby nie widzieć twarzy przechodniów. Boże co za wstyd!

1 komentarz:

  1. Hard Rock Casino Columbus, OH - MapyRO
    Hard Rock Casino Columbus offers 계룡 출장안마 300 slot 천안 출장샵 machines, a poker 순천 출장안마 room, dining alcove, and poker room. It also offers 아산 출장샵 sports betting, slots, craps, 하남 출장안마

    OdpowiedzUsuń