środa, 29 sierpnia 2012

12. Porachunki

Żeby tego wszystkiego było mało, Haru nawet nie dał mi czas na powycieranie się. Złapał mnie za rękę i pociągnął nie wiedzieć gdzie. Nawet jeśli chciałem się dowiedzieć, to raczej by nic z tego nie wyszło. Haru, z tego co go poznałem, nawet by mi nie odpowiedział. Cały czas mamrotał coś pod nosem. Prawdopodobnie na Hanga. Ale i tak chciałem się dowiedzieć gdzie idziemy! Koniecznie. To znaczy, trochę widziałem. To znaczy widziałem, to co mijałem, jednak cel nie był jasny. Żeby przybliżyć trochę sytuację, to wpadliśmy jak burza do budynku. Szliśmy jakimiś korytarzami w jego rezydencji. Migały mi jakieś kolorowe rzeczy, którym koniecznie chciałem się przyjrzeć. Jednak, gdy Katayanagi wyczuwał jakikolwiek opór z mojej strony, to od razu zaczynał mnie szarpać. Nie miałbym z nim żadnych szans, więc po prostu za nim szedłem. Doszliśmy do jakiegoś korytarza bez ciągu dalszego. To znaczy, że się skończył i nic więcej nie było. Był strasznie kolorowy. Kiczowaty nawet dla mnie, ale z chęcią patrzyłem się na kolorową tapetę w kwiatki. Obrazy wiszące na ścianach też były niczego sobie.
- Niczego nie dotykaj – rzucił w moją stronę ostre słowa Haru. Przecież ja nie mam manii macania. Ja lubię się na wszystko patrzeć. Popatrzyłem na tego niemiłego i kapryśnego mężczyznę. Jednak w przerwie na patrzenie na niego, powycierałem się jakimś obrusikiem. Myśl, że czyjś mózg na mnie spoczywał, nie dawała mi spokoju.
- No mówiłem, żebyś niczego nie dotykał!
- Można wyprać... - nie rozumiałem go, przecież on też był brudny. Ale prawdopodobnie to nie był pierwszy raz.
- Teraz złap się mnie i nie puszczaj choćby nie wiem co! Nikt cię później szukać nie będzie. Rozumiesz?
- Kwestię trzymania rozumiem. Jednak nie rozumiem dlaczego mam cię nie puszczać.
- I najważniejsza kwestia, nie odzywaj się do mnie – mógłby aż tak nie wyrażać tego, że mnie nie lubił. To było przykre nawet dla mnie. Poza tym byłem skazany właśnie na niego. Oczywiście mógłbym się nie odzywać, ale skoro jesteśmy we dwoje, to miło jest z kimś porozmawiać.
Katayanagi za coś złapał, coś tam przekręcił i jak na filmach, otworzyło się przed nami sekretne przejście. Złapałem Haru za rękaw i popatrzyłem przed siebie. Nic tam w środku nie było widać. Ciemno. Czułem zimno wypływające stamtąd. Moje nogi nie chciały się ruszać. Gdyby nie to, że umocowałem się rękawa Haru, pewnie stałbym tam dalej. Maruda ruszyła, więc i ja musiałem. Gdy tylko weszliśmy drzwi zamknęły się za nami. Zrobiło się jeszcze ciemniej.
- Tu jest jakieś światło?
- Nie.
- Nie? - spytałem, bo może może mnie nie słuchał i tak o powiedział nie.
- Nie – mruknął lekko podirytowany.
- Nie? - spytałem jeszcze raz dla pewności.
- Nie do cholery! Nie ma żadnego światła! Nawet najmniejszego! Nie ma niczego! Rozumiesz już?! Czy powtórzyć jeszcze trzy razy?! - oj, od razu tak z nerwami. Mógł normalnie powiedzieć, że nie ma i byłoby po sprawie. A ten od razu zacząłem od wydzierania się na mnie. A co, jeśli wróg być nas usłyszał?
- Dokąd idziemy?
- Dlaczego ja się na to zgodziłem? Błagam cię, nie odzywaj się już. Dobra?
- Mhm. To dokąd idziemy? - Haru stanął, a ja wpadłem na jego plecy. Nie byłem przygotowany na to, że zaraz się zatrzyma.
- Co ci zawiąże usta? Bo to, że ci odpowiem raczej nie. Zaraz znowu wymyślisz jakie niesamowicie intrygujące pytanie i nie będziesz chciał dać mi spokoju. Gdzie idziemy? Nie mam pojęcia. Przeczekamy aż to wszystko się skończy. Nie mam zamiaru się przez ciebie narażać, temu psychopacie Daeyu. Rozumiesz czy niekoniecznie? A spróbuj powiedzieć niekoniecznie, to cię tu zostawię.
- Rozumiem. Ale skąd będziesz wiedział, że jest już bezpiecznie – jak dla mnie, to zadawałem nawet inteligentne pytania. Musiałem się niesamowicie starać, bo i tak wyprowadzałem go z równowagi. Gdyby nie to, że bał się Hanga, przynajmniej tak wnioskowałem, to już dawno by mnie zabił
- Fei po nas przyjdzie. Kazał się schować i nie wychodzić, póki on nam nie pozwoli. Mam ze sobą nadajnik, znajdzie nas bez problemu. Zadowolony?
- Myślę, że tak. I do tego czasu będziemy tak chodzić bez celu?
- Nie możesz chwilę poczekać? Zaraz wszystkiego się dowiesz. Błagam cię, nie męcz mnie już więcej – już mi się znudziło. Bardziej interesowało mnie, co stało się z jego kochankami. Ale wolałem już nie pytać. Po prostu za nim szedłem. Nie miałem pojęcia jak on mógł się w tym wszystkim orientować. Nagle stanął, a ja znowu na niego wpadłem. Pachniał naprawdę ładnie. Nie odsunąłem się od niego, stałem chyba w strasznie blisko. Raczej blisko, po czułem jego zapach, a materiał smyrał mnie po nosie. Dziwne uczucie.
- A ty co się tak do mnie przytulasz? - w tym samym czasie, otworzył drzwi.
- Nie przytulam. Wącham.
- Jeszcze gorzej – ale już nie zwracałem uwagi na Haru. Wszedłem do pokoju, który właśnie otworzył. Porozglądałem się dookoła. Nic nadzwyczajnego. Pokój jak pokój. To mnie nawet trochę zdziwiło, bo było to pomieszczenie w domu Haru, a jednak niczym się nie wyróżniało. Usadowiłem się wygodnie na obszernej kanapie. Katayanagi usiadł tuż obok mnie, chociaż jak już wcześniej wspomniałem, kanapa była ogromna.
- Masz, wąchaj sobie do woli.
- Po co? - i w ogóle, to co ja takiego miałem wąchać?
- Przed chwilą mnie wąchałeś, bo ładnie pachnę – trochę się jednak nauczyłem. Na pewno chciał coś w zamian.
- A co za to chcesz? - byłem z siebie niesamowicie dumny za to, że zadałem to pytanie.
- No właśnie! Już myślałem, że nie spytasz. Twój kochaś powiedział mi, że jak nie będę dla ciebie miły, to mnie zabije, wykastruje i jeszcze innych pare rzeczy po drodze. Więc biorąc pod uwagę to, że masz dziwne upodobania, pozwolę ci teraz zrobić jedną rzecz, którą chcesz. W zamian za to, skłamiesz tego kata, że byłem dla ciebie miły. Umowa stoi? - mówił tak szybko, że chwilę to trwało, za nim to wszystko przyswoiłem. Natłok informacji mnie niesamowicie przygniótł. Ale jeśli mi się dobrze zdawało, to mówił coś o Hangu, kłamaniu i zrobieniu tego, czego sobie zażyczę. Niestety, do mojego mózgu dostał się jakiś dziwny impuls. Strasznie dziwny. Nawet dziwniejszy niż dziwny. Popatrzyłem na mężczyznę siedzącego obok mnie i można by rzec, że się na niego rzuciłem. Co prawda, nie miałem zamiaru go rozbierać, tylko go pocałowałem. Jakoś tak mnie naszło. Haru nie był na to w ogóle przygotowany. Nie zdążył się nawet obronić. Przytrzymałem się go mocno i to ja zmusiłem go do pocałunku. Usiadłem na nim i nachyliłem się tak, żeby było mi wygodnie. Mężczyzna lekko rozchylił usta, jednak długo to nie trwało, ponieważ mnie zrzucił. Mimo wszystko był silniejszy ode mnie, chociaż wyglądał bardziej zniewieściale.
- Co ty do cholery odstawiasz? Chcesz zginąć?! - chyba się na mnie zdenerwował. Ciekawe czemu? Przecież wygląda na takiego, co lubi się całować. Poza tym, miałem zrobić co chciałem.
- Ciekawe kto zginie pierwszy. Wyliczanka? A może się założymy? - gdy usłyszałem ten głos, momentalnie zamarzła mi krew w żyłach. Sparaliżowało mi całe ciało. Nie chciałem nawet odwracać głowy. Dobrze wiedziałem, kto tam stał. Mimo wszystko bezpieczniej się czułem nie patrząc.
- Daeyu... - wymamrotał niewyraźnie Haru.

1 komentarz:

  1. Ojacie i znów nastąpił pocałunek z Haru! <3 Nie wiem czemu, ale bardziej podobają mi się sceny HibikixHaru ;o

    OdpowiedzUsuń